Mikołaj Grabowski z Krakowa, wytrwały propagator scenicznej twórczości Bogusława Schaeffera, przywiózł do gorzowskiego teatru godzinny wykład o nowej muzyce, czyli słynny monodram "Audiencja II". W wylanym niebieskim garniturze, schodzonych butach, jak przystało na objazdowego prelegenta, różnymi sposobami próbował wywiązać się z powierzonego mu zadania i wygłosić skomplikowane współczesne teorie. Tyle że już po pierwszych zdaniach, aktor-prelegent czuje, że to co czyta na scenie jest mu obce, narzucone przez jakiegoś wydumanego teoretyka. Wykład przemienia się w dziwaczne teatralne działania. Aktor-prelegent ucieka ze sceny, przeciska między rzędami. Dwóch widzów chwyta za ręce i nogi uciekiniera i wnosi na scenę. Aktor-prelegent chwilami się uspokaja: siada za stołem, zjada kanapki, z zakrętki po dezodorancie popija colę. Powraca też do wykładu i prychając okruchami na pierwsze rzędy tłumaczy zawiłości współczesnej muzyki. Ale jego chwi
Tytuł oryginalny
Muzyka i okruchy
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Lubuska nr 41