"Kandyd" Leonarda Bernsteina w reż. Hanny Marasz w Operze Wrocławskiej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Wrocławski spektakl jest taki, jak jego kompozytor Leonard Bernstein: szalony, zaskakujący, pełen witalności i humoru. Tą premierą Opera Wrocławska inauguruje Rok Bernsteina, którego setna rocznica urodzin wypadnie w sierpniu. Świat przygotował się do hucznych obchodów przypominających najpopularniejszego kompozytora amerykańskiego, swobodnie poruszającego się między piosenką, musicalem a wielką symfoniką, a także znakomitego pianisty, dyrygenta i wspaniałego popularyzatora muzyki. W Polsce rzadko można usłyszeć utwory Bernsteina, najczęściej w telewizyjnym starym kinie, które lubi wracać do jego "West Side Story" czy musicalu "On The Town" ("Na przepustce"). "Kandyd" też był dotąd wystawiony tylko raz, w Łodzi, a jest muzycznym arcydziełem, wymykającym się zaszufladkowaniu. Nie wiadomo, czy to musical, operetka czy opera komiczna, ważne, że w dwóch aktach mamy dwie godziny muzycznej zabawy, żonglującej rozmaitymi konwencjami, od groteskow