Cieszę się więc, że w krajobrazie Krakowa przybył wczoraj prawdopodobnie najbrzydszy "obiekt" miasta. Muzeum Tadeusza Kantora na podgórskim brzegu Wisły wstrząsa wyobraźnią. Rdzawy kolor "nadbudowy" nad resztkami podgórskiej elektrowni sprawia wrażenie budowli nieukończonej. I taki mam nadzieję będzie. Bo o jego przyszłym bycie będzie przecież decydować wyobraźnia wystawianych tam artystów - pisze Przemysław Osuchowski w Polsce Gazecie Krakowskiej.
W odróżnieniu od tymczasowej stolicy, Warszawy, Kraków może się szczycić postaciami decydującymi o obrazie polskiej kultury. I oczywiście się szczyci. Wielu wielkich zasłużyło sobie na wyróżnienia szczególne. Pomników ci u nas dostatek. Muzeów takoż. Jedne udane, inne mniej. Prędzej czy później każda z takich placówek pokrywa się śniedzią, patyną, kurzem i po narodzeniu, a tym bardziej po wydo-rośleniu kolejnego pokolenia mało kto już pamięta, skąd się wzięły siedziby "różnych" Szołayskich, Czapskich, Mangghów, Czartoryskich. Są też postaci wielkie lub wielkie prawie, ale nam współczesne. Przy okazji nie tylko pogrzebów i po krakowsku charakterystycznych kontrowersji pogrzebowych, pamiętamy o poetach, malarzach, performerach, reżyserach, muzykach, odtwórcach. Ale wkrótce po ich śmierci... zapominamy o należnym im miejscu w archiwach naszej pamięci. Zostaje tylko uliczka nazwana imieniem, rondo, może szkoła albo fundacja. I jeszcze s