"Czarnobyl. Last minute" w reż. Agnieszki Korytkowskiej-Mazur w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Pisze Bartłomiej Miernik na blogu miernikTeatru.
Agnieszka Korytkowska objęła białostocki teatr w połowie 2012 roku i po kilkunastu dniach prób pokazała widzom efekt: "Czarnobylską modlitwę", reportaż Swietłany Aleksijewicz, "udramatyzowany", czy może przepisany na dramat przez Danę Łukasińską. Łukasińska stworzyła opowieść o wycieczce do Czarnobyla. Specyficznej wycieczce z dziwnym przewodnikiem. Ale wtedy, we wrześniu, oglądałem w Dramatycznym dopiero szkic, próbę performatywną, jeszcze niekompletny spektakl. W zeszłą sobotę wybrałem się na premierę "Czarnobyl. Last minute". Nad sceną siedzi dziewięć pań, taki "chór kobiet", tyle, że wiekowych. Śpiewa po białorusku, żywo komentuje akcję sceniczną, dopowiada. O coś tam zapyta, westchnie. Pośrodku sceny, na podwyższeniu matka boska, w złotych ornatach, świecidełkach, to do niej wznoszą modły prawosławni wyznawcy spośród wycieczkowiczów. Po lewej swój one man show prowadzi były pracownik elektrowni jądrowej, dziś bezrobotny