W obliczu rosnącej z przerażającą szybkością posuchy w dziedzinie repertuaru współczesnego - odnosi się to nie tylko do nas - dyrektorzy i kierownicy teatrów coraz częściej zaglądają do podziemi, grzebią się w pożółkłych, zwiotczałych kartach starych rękopisów, odkurzają starzyznę. W rezultacie teatr zmienia się raz po raz w jakieś mniej lub bardziej przedpotopowe muzeum. Zdarza się od wielkiego święta, że wśród tych wykopalisk znaleźć się udaje coś, co na odgrzewanie zasługiwało, co dziś jeszcze budzi rezonans lub skojarzenia z teraźniejszością. Nie można tego powiedzieć o "Teatrze cudów" - czterech fragmencikach scenicznych Cervantesa, odgrzebanych przez kierownika literackiego Teatru Dramatycznego Zbigniewa Krawczykowskiego, który - jak się to pięknie mówi po polsku - rzecz zaadaptował i w swoim teatrze wystawił. Jak wiadomo nawet Zeus pozwalał sobie od czasu do czasu na drzemkę. Zdrzemnął się widocznie rów
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Demokratyczny nr 34