EN

19.01.2012 Wersja do druku

Muszę pozbierać to, czym mnie obdarzył

- Adam rozmawiał ze wszystkimi - z Michnikiem, Kuroniem, z matką, wieloma ludźmi. Rozliczał swoje życie, rozprawiał się z teatrem, reżyserował i robił wykłady dla studentów. To, co mówił, było mądre, pełne pasji. Tkwiła w tym siła jego umysłu - to było to, co miał jeszcze do przekazania. I dawał to w nocy, duchom. Chciałam nagrać te monologi, ale nie byłam w stanie - mówi MAGDALENA CWEN-HANUSZKIEWICZ.

Następnego dnia po pogrzebie Magda znalazła na stole kilkakrotnie złożoną serwetkę śniadaniową, na której Adam Hanuszkiewicz napisał jedno pod drugim trzy słowa: "Zdziwienie. Ciekawość. Pytanie". Credo swojego życia. Jak się ta serwetka tam znalazła, nie wiadomo. Przeżyli razem ponad ćwierć wieku. Ostatnie lata były szczególnie trudne - naznaczone chorobą reżysera i walką jego żony o godziwy byt. Mimo to były to lata szczęśliwe. Jedyne, czego Magda żałuje, to to, że gdy Adam odchodził, nie było jej dane trzymać męża za rękę. Adam Hanuszkiewicz w polskim teatrze był niczym rajski ptak. Miał wielką wyobraźnię i równie wielką odwagę w jej wyrażaniu. Emanował z niego wewnętrzny magnetyzm. A czym Panią porwał, gdy go Pani poznała? - Niezwykłością, poczuciem humoru, luzem i właśnie tą nieskrępowaną wyobraźnią. A to, co pani nazwała odwagą Kiedy wyreżyserował "Balladynę", usiadł na widowni i powiedział: "Jezus Maria,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Muszę pozbierać to czym mnie obdarzył

Źródło:

Materiał nadesłany

Gala nr 1/09.01

Autor:

Aleksandra Szarłat

Data:

19.01.2012