EN

2.02.2021, 14:51 Wersja do druku

Musisz to wszystko precz odrzucić – ruszaj się!

"Bieguni" Olgi Tokarczuk w reż. Michała Zadary, koprodukcja Teatru Powszechnego w Warszawie i Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie, pokaz online. Pisze Paulina Janas z Nowej Siły Krytycznej.

fot. Krzysztof Bieliński

Michał Zadara tym razem rezygnuje z dramatów romantycznych, które w ostatnich latach powiększyły jego dorobek (to między innymi czternastogodzinne „Dziady”, „Lilla Weneda” czy „Fantazy”), a wychodzi ku współczesnej powieści – chociaż należącej już do kanonu lektur najważniejszych. „Bieguni” Olgi Tokarczuk to książka wyróżniona nagrodami Bookera i Nike. Artystom warszawskiego Teatru Powszechnego, mimo trwających już prawie rok restrykcji związanych z koronawirusem, udało się wystawić niemałe widowisko.

Charakter prozy Tokarczuk – krótkie, nie powiązane z sobą wątki, brak ciągłości przyczynowo-skutkowej i przede wszystkim płynne zmiany między różnorodnymi tematami – został świetnie oddany. Spektakl jest dynamiczny, aktorzy zręcznie odnajdują się w zmieniających się sytuacjach. Michał Zadara i Barbara Wysocka adaptując „Biegunów”,  wyłuskali kilka dłuższych historii, które przeplatają wtrąceniami z miniaturowych fragmentów. Scena odsłania nieraz więcej niż jedno wydarzenie, czym reżyser uzmysławia widzom wielość zdarzeń w jednej chwili. Momenty dynamiczne kontrastują ze spowolnieniami – upadku, hipnotycznego tańca podróżujących statkiem (choreografia: Tomasz Wygoda). Zazwyczaj bohater jest jednocześnie narratorem zdarzenia i jego naocznym świadkiem. Skojarzenie monologu z zeznaniem mogą budzić wyświetlane na ścianie zdjęcia, wykonywane w pośpiechu, poruszone, bądź z plamami świadczącymi o ich dawności, różnym czasie i miejscu powstania (projekcje wideo: Artur Sienicki, Michał Zadara, Barbara Wysocka). Klamrą, wiążącą scenę pierwszą z ostatnią, jest obraz podróżnych z walizkami ustawionych w kolejce (nie dowiadujemy się do czego) i ich pojedyncze wyjścia w kulisy. Spektakl ukazuje tylko fragment ich działań, krótkie refleksje, epizody. Ich życie to ciągły ruch, jak tłumaczy obserwatorka wielu wydarzeń, w której nieraz rozpoznajemy po dredach Olgę Tokarczuk (Barbara Wysocka).

Wydarzenia rozgrywają się w obskurnym pomieszczeniu, które czasem służy za dworzec, czasem za posterunek policji czy lotnisko (scenografia: Robert Rumas). Zmiany otoczenia reżyserowane są światłem (Michał Zadara, Piotr Pieczyński). W mroku dowiadujemy się najokrutniejszych historii, w których człowiek chce coś zatrzymać, uchwycić za wszelką cenę. To na przykład opowieść o Gabinecie Dziwów Natury cesarza Franciszka I, w którym przetrzymuje się wypchaną skórę czarnoskórego ojca Józefiny Soliman (Sylwia Achu), niepogodzonej z niechrześcijańską, jak mówi, postawą władcy, który traktuje człowieka przedmiotowo. To też amputowana noga Filipa Verheyena, który poddaje ją badaniu i odkrywa ścięgno Achillesa; słoje z organami ludzi i zwierząt; konspiracyjna przeprawa Ludwiki, siostry Fryderyka Chopina, z Francji do Polski z ukrytym pod suknią słojem z sercem brata.

fot. Krzysztof Bieliński

Wielu podniosłym momentom towarzyszą operowe śpiewy, choć znajdzie się też miejsce na muzykę klubową (konferencja, na której jest doktor Blau – Wiktor Loga-Skarczewski), odgłosy metra, którym całe dnie jeździ Annuszka (Barbara Wysocka), czy motorówek, jak w historii Eryka (Arkadiusz Brykalski). Do groteskowych momentów zaliczyć należy, jak w książce, wizytę Blaua w pracowni nieżyjącego profesora Mole, do której zostaje zaproszony przez jego żonę (Ewa Skibińska) – słyszy podczas niej przebój Queen „I want to live forever” wybrzmiewający z wypchanego kota. Historia, z którą można się chyba najłatwiej utożsamiać, to usilne dochodzenie do prawdy przez Kunickiego (Arkadiusz Brykalski). Niemożność porozumienia się z partnerem – niedomówienia, podejrzliwość, śledzenie, obsesja zdobywania informacji – zostaje rozbita na trzy sceny, ale nie ukazują one przyczyny zdarzenia ani jego zakończenia. Odbiorca wrzucony w środek historii podąża za nią, ale i tak niczego nie konkluduje. Fragmentaryczne sceny z życia ukazują tylko, że człowiek nie jest w stanie osiągnąć spokoju i szczęścia. Szuka, podróżuje, ale czas i miejsce są dla niego wrogie. Zdanie wieńczące spektakl – „być może urodzimy się ponownie i tym razem będzie to właściwy czas i właściwe miejsce” – wybrzmiewa płaczem, czyni podróż bezsilną. 

Aktorzy, ubrani niczym postacie z „Lekcji anatomii doktora Tulpa” Rembrandta, badają zwłoki, preparują narządy, rozstrzygają. Oprócz postaci charakterystycznych, jak nieszczęsna Józefina Soliman (panier, peruka, biżuteria rodem z XVIII wieku), większość wygląda na wędrowców: kurtki, torebki-nerki, walizki (kostiumy: Julia Kornacka i Kornelia Dzikowska). 

Wśród bohaterów nie ma jednomyślności – to włóczykije niepotrafiący osiąść na stałe w jednym miejscu, ale i tacy, którzy stałość próbują zachować na wieki (cesarz Franciszek, czy uczeni trzymający szczątki ciał w słojach). Są ludzie, którzy szukają prawdy w ukrytych znakach, hieroglifach czy tatuażach, jak kobieta (Karina Seweryn) próbująca zrozumieć zabójstwo matki dokonane przez młodego władcę. Są wreszcie i ludzie przełamujący granice, w jednej chwili decydują się na absolutną zmianę życia – to Annuszka, która porzuciła dom i przemierza podziemia metra, prowadzona przez zakutaną w niepasujące do siebie warstwy ubrań biegunkę, niczym Dante przez Wergiliusza w zaświatach. Ta podróż pozwala zrozumieć jej, że tylko ruch może ocalić człowieczeństwo. To, co stałe, co ma formę, jest złe, to przyczyna nienawiści między ludźmi. 

Ta podróż, bardzo trudna, kręta, niejednostajna, może z pewnością pobudzić do wielu refleksji. Choć przykra, to jednak udana. 

***

Paulina Janas – absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (specjalizacja teatrologiczna i edytorska). Studentka IV roku śpiewu solowego w Akademii Muzycznej w Gdańsku.

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Paulina Janas

Wątki tematyczne