EN

1.04.2020 Wersja do druku

Musimy zwolnić

W masowym udostępnianiu spektakli w internecie widać przede wszystkim zasadę produktywności, konkurencyjności i widzialności, a obecny kryzys tylko tę perspektywę wyostrza - pisze Piotr Morawski w dwutygodniku.com

"Widać? Słychać? No!" - mówi w pierwszym odcinku "Artystów" Moniki Strzępki grany przez Mikołaja Grabowskiego reżyser chałturnik, oddając na generalnej spektakl. W internecie też widać i słychać - czasem nawet lepiej niż w teatrze. Współczesna dokumentacja teatralna - nagrania z kilku kamer, zbliżenia, montaż - potrafi sprawnie przełożyć medium teatru na obraz. Przynajmniej jeśli chodzi o konwencjonalne spektakle, w których przestrzenią gry jest scena. Są jednak i na to sposoby, a rejestracje pozwalające obracać obraz o 360 stopni też nie są już niczym nadzwyczajnym. Można więc, siedząc przed komputerem - jak na widowni teatru - wybierać, na co się patrzy. Jasne, nigdy nie jest tak samo jak na widowni, kiedy czuć to, co Stephen Greenblatt nazywał "przepływem energii społecznej" między sceną a widownią - w teatrze mamy do czynienia z ciałami, z żywymi ludźmi, na nagraniu - z ich reprezentacjami. Czuć czasem, że spektakle, które oglądał

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Musimy zwolnić

Źródło:

Materiał nadesłany

Dwutygodnik.com nr 278/03.2020

Autor:

Piotr Morawski

Data:

01.04.2020

Wątki tematyczne