Niedzielna premiera "Nadobniś i koczkodanów"
w warszawskim Teatrze Powszechnym zakończyła się porażką.
Czyżby dramaty naszego piątego wieszcza się zdezaktualizowały?
Sztuki Witkacego przez kilka dekad gwarantowały polskim scenom artystyczny sukces i dużą frekwencję. Teraz coraz rzadziej trafiają na afisze. - Czas Witkacego minął - uważa profesor Anna Kuligowska-Korzeniewska. - Prosperita przypadła na przełom lat 50. i 60. Wtedy groteskowość i styl demonicznego nadkabaretu były idealną odtrutką na socrealizm. Byliśmy dumni, że Witkacy wpisywał się w europejski nurt teatru absurdu. Był zarazem naszym Ionesco i Beckettem. Trzeba podkreślić polityczny, antyrewolucyjny i antykomunistyczny aspekt twórczości akcentowany w takich utworach, jak "Szewcy". Dziś już nieaktualny. Dlatego Witkacego trzeba odczytać na nowo. Warto zwrócić uwagę na katastrofizm - wyczuwalny obecnie na świecie. Trzeba jednak pamiętać, że u Witkiewicza ma on inne, historyczne przyczyny. On obawiał się bolszewickiej rewolucji. - To prawda, że zanikł lęk przed totalitaryzmem, który miał przynieść cywilizacyjną katastrofę - potwierdza M