TEATR "Komedia" i do przedstawień dla dzieci zaprzęga muzę tej samej "wagi", co na scenie dla dorosłych. A więc muzę lekką, podskakującą, podśpiewującą, figlarnie mrugającą od komedii w stronę musicalu. Po "Królewnie Śnieżce", po "Jasiu i Małgosi", oglądamy "Tomcia Palucha" w stylu - oczywiście przystosowanego dla dzieci - widowiska taneczno-muzyczno-piosenkowo wodewilowego.
Bajka jest stara, jak świat, a jednak nowa dzięki takiej stylizacji. Oddziałuje bynajmniej nie treścią (treść przecież zna na pamięć nawet każde dziecko), lecz formą wystawienia. Forma zaś stawia na dowcip, na jak najwięcej dowcipów, dopinanych, gdzie się da, w słowie, w geście, w sytuacji, w dogrywce muzycznej, w dośpiewie, w stroju, w dekoracji. Czy to dobrze, czy źle? Teatr "Komedia" chciał zapewne uraczyć sztuką obok dzieci, także towarzyszących im rodziców. Jedno jest pewne: nie wszystko odbierają dzieci. Drugie jest pewne: tyle tego, że nie sposób, aby wszystko jednakowo wyiskrzyć. Trzecie jest pewne: że przy takiej koncepcji sztuka staje się serią sztuczek, tu nawet rozhasanych sztuczek cyrkowych. A czwarte: że Tomcio Paluch miał szczęście do realizatorów zdolnych, tak że mimo ochoty na rozhuśtanie, przedstawienie trzyma się w ryzach. Dowcipnym słowem odnowili bajkę: Julia Hartwig i Artur Międzyrzecki. Muzyka Tadeusza Kierskiego jest