"Murzyni" w reż. Igi Gańczarczyk w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Jan Karow w Teatrakacjach.pl.
Krytykując "Murzynów" Zygmunta Hübnera z 1961 roku, Edward Csato wskazał na stopień świadomości polskiego widza, dla którego kwestia stosunków społecznych w krajach kolonialnych mogła być obecna jedynie poprzez książkową lub gazetową lekturę. Mimo że informacje z całego globu są obecnie na wyciągnięcie ręki, raczej niewiele się pod tym względem zmieniło i o przejawach realnej wielokulturowości można mówić tylko w kontekście kilku największych ośrodków w kraju. Na jakie wobec tego rozwiązanie zdecydowała się reżyserka Iga Gańczarczyk, aby uniknąć podobnego błędu? Postanowiła sparafrazować polityczny gest Geneta, obsadzając we wszystkich rolach kobiety. Jeden z trzech ostatnich dramatów pisarza (obok "Balkonu" i "Parawanów") powstawał w czasie gorących dyskusji, kiedy do głosu zaczęły dochodzić środowiska wieszczące upadek systemu kolonialnego. Bezpośrednią inspirację Genet zaczerpnął z filmu dokumentalnego Jeana Roucha