"Tajemnicza Irma Vep" w reż. Adama Orzechowskiego na Letniej Scenie Teatru Wybrzeże w Pruszczu Gdańskim. Pisze Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.
Nawet gdyby siedzieć na ceracie, czułoby się wilgoć ławek, a komary - jak to po deszczu - cięły bezlitośnie. A jednak wieczór w Parku Faktoria w Pruszczu Gdański, gdzie w minioną sobotę prapremierowo wystawiono "Tajemniczą Irmę Vep" Charlesa Ludlama, zaliczam do bardziej udanych wieczorów teatralnych. Nie podejmę się próby streszczenia wydarzeń farsowej sztuki Ludlama. "Irma" jest tak świadomie absurdalna, że tylko bym się ośmieszył, starając się ją opowiedzieć. Wszystko jest tu bzdurne i na niby, tak jak ściany domu arystokratycznej angielskiej rezydencji w "Mandacrest na wrzosowiskach", jak czytamy w didaskaliach. W rzeczywistości ściany te to po prostu równiutko przystrzyżony żywopłot. Na wprost widnieje w nim okno, które równie dobrze funkcjonuje jako drzwi, przez które wpadać będzie wilkołak. Po lewej stronie, jakby to był Luwr, wisi portret Mony Lizy. Gdy wydarzenia nabiorą tempa, będzie sobie z niego ciurkać krew, a po uruchom