XXV Dni Sztuki Współczesnej w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Rosyjskie czary-mary wbijały w fotel. "Ósemki" bezlitośnie kpiły z polskich kompleksów. A Montownia okazała się znakomitym - w końcu nazwa do czegoś zobowiązuje - monterem urokliwego Papierlandu. W Białymstoku w niedzielę w nocy zakończyły się Dni Sztuki Współczesnej. Jubileuszowa edycja trzymała poziom właściwie przez całe jedenaście dni, oferując publiczności mnóstwo ciekawych działań artystycznych w wykonaniu artystów z alternatywnej górnej półki. Rozpiętość (i różnorodność) propozycji była duża, co też poszerzało grupę festiwalowych odbiorców - bardzo różne spektakle, różne koncerty, wystawy, imprezy klubowe, pokazy filmów. Wiele działań było eksperymentalnym miksem tych wszystkich gatunków. W sumie nie ma nawet na co ponarzekać. I dobrze. Miniony weekend był mocny pod względem teatralnym. I jednocześnie pokazujący, jak ważne w teatrze współczesnym są multimedialne rekwizyty - większość zespołów korzystała