"Msza" w insc. Artura Żmijewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Dorota Jarecka w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.
ARTUR ŻMIJEWSKI (NIE AKTOR) przeniósł do teatru mszę. Dwaj aktorzy odprawiają kropka w kropkę znany rytuał, z tym że nie ma tu ofiary, to tylko udawanie, sztuka. Kazanie, parodystyczne, z przemyconą krytyką Kościoła jako instytucji władzy, było może trochę zbyt grubymi nićmi szyte. A jednak uważam, że "Msza" to doskonałe dzieło sztuki, idealny "przedmiot gotowy", czyli ready madę. Artysta wyjmuje przedmiot z oryginalnego kontekstu i wkłada go w inny kontekst, tutaj - teatru. Marcel Duchamp wyprawiał takie sztuczki na granicy życia i galerii. Wiem już, o czym myślicie. Oczywiście o jego "Szufli do śniegu". Szufla do śniegu wstawiona do galerii już nie jest szuflą, ale jednocześnie gdyby nie była szuflą, nie byłaby tym, o co nam chodzi. Zdumiewa jako szufla i jako nieszufla. Czysty dadaizm. Jak Magritte'a "To nie jest fajka". To jest msza czy to nie jest msza? Uwielbiam takie gry z rzeczywistością. Analizujemy, rozcinamy, minuta za minutą na zimno o