"Msza" w insc. Artura Żmijewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Stach Szabłowski w Przekroju.
Spektakl Żmijewskiego pokazał, że w Polsce o katolicyzmie da się mówić językiem innym niż teologiczny. Eksperyment się udał. "Msza" wraca do teatru. Rene Magritte był jednak genialny. W 1928 r. namalował na płótnie fajkę i napis "Ceci n'est pas une pipę" (To nie jest fajka). W ten prosty sposób belgijski artysta objaśnił zasadę działania sztuki; odsłonił jej tajemniczy mechanizm. Oglądamy fajkę, ale żadnej fajki przecież nie ma. Co zatem widzimy? Płótno? Rozsmarowaną na nim farbę? Pojęcie? Wyobrażenie? W tym miejscu chciałoby się powiedzieć, że geniuszem jest również Artur Żmijewski. Ale nie, geniusz jest figurą anachroniczną, współcześni artyści nie mają już takiego słowa w wokabularzach. Pozostańmy więc przy stwierdzeniu, że Żmijewski jest dziś cokolwiek osamotniony w marszu ku intelektualnym wyzwaniom i nowym punktom widzenia. W takim I marszu przekracza się różne granice, pilnowane przez straże moralności, obyczaju, dobre