Dlaczego "Giselle" od lat jest nieobecna na polskich scenach? Nie wiadomo... To pytanie należałoby postawić dyrektorom zespołów baletowych. Tym bardziej cieszy, że teraz dzięki nowym technologiom, w ramach transmisji z Teatru Bolszoj, tytuł trafił na kinowe ekrany, także w Polsce - o perełce romantycznego baletu pisze Joanna Brych w tygodniku Polityka.
Pozornie - historia miłosna, jakich wiele. W istocie - jeden z najwybitniejszych baletów w skali światowej, jeżeli tylko umie się odczytać zawarte w nim symbole. Przeżywający kryzys tożsamości książę Albrecht (Siergiej Połunin) uwodzi, ukrywając swoje prawdziwe pochodzenie, szczerą i spontaniczną wiejską dziewczynę Giselle (Swietłana Zacharowa). Romans z góry skazany jest na niepowodzenie. Albrecht jest zaręczony i szybko zostaje zdemaskowany. Kobiety różnie radzą sobie z tematem niewierności. Batylda (Wiera Borisenkowa), narzeczona Albrechta, zachowuje spokój i obojętność. Giselle wpada w obłęd, pęka jej serce i umiera. Jeszcze inaczej postępują willidy. Każdego napotkanego mężczyznę traktują jak wroga i bezlitośnie doprowadzają do śmierci. To właśnie one zamierzają pomścić krzywdę Giselle. Dowodzi nimi Mirta (Jekaterina Szipulina), zwana żartobliwie w branży baletowej "kierowniczką cmentarza". Uśmiercają zakochanego po uszy w Gise