Mrożek dogania Fredrę. Częstotliwością premier, oczywiście. W samym tylko Teatrze Polskim - "Ambasador", "Vatzlav" i najmłodszy (choć najstarszy datą napisania) "Garbus". Tego "Garbusa" Dejmek pokazywał już w Warszawie przywożąc prapremierową inscenizację łódzką. Teraz prezentuje znowu, ale e reżyserskiej wersji Rakowieckiego. Skąd ta skłonność do powrotu? Patrząc z dzisiejszej perspektywy da się to, jak przypuszczam, wytłumaczyć nadzwyczaj prosto. W teatrze, który żywi się literaturą, jest miejsce dla komedii. Dziś kiedy rozpoczyna się rozpaczliwa gonitwa za widzem - miejsca dla komedii jest coraz więcej. Niestety, w tym pościgu teatry łapią widza najczęściej poniżej pasa, oferując prowincję śmiechu, zamiast śmiechu na prowincję. "Garbus" przeciwnie: spełnia wymogi dobrego smaku i jednocześnie budzi nadzieję na kasę. A więc grajmy "Garbusa"! Pytanie: jak? Powiedzieć, że jest to komedia - mało. Uwierzyć wszystkim tym, którzy
Tytuł oryginalny
Mrożek w małym dworku
Źródło:
Materiał nadesłany
"Express Wieczorny" nr 190