Mrożek właśnie taki był - uciekał, wymykał się, także klasyfikacjom. Na jego obraz składały się sprzeczności. Sam zresztą kilkakrotnie napisał o sobie, że jest po prostu typem depresyjno-euforycznym. Nic dziwnego, że bywał trudny dla otoczenia... Rozmowa z Małgorzatą I. Niemczyńską, autorką książki "Mrożek. Striptiz neurotyka".
Maria Hawranek: Dlaczego ty i Mrożek? Małgorzata I. Niemczyńska: Pamiętasz taki rysunek Mrożka, na którym ludzik o wielkim nosie pyta drugiego ludzika, jaki jest cel życia? Tamten w odpowiedzi coś mu szepce na ucho, a pierwszy ludzik aż podskakuje ze zdumienia. "Niemożliwe!" - krzyczy. I o to właśnie chodzi. O humor podszyty goryczą. Ja zadaję sobie to pytanie po kilka razy dziennie i pewnie już bym dawno otworzyła sobie żyły, gdybym nie zaczęła po prostu - mówiąc kolokwialnie - robić sobie z tego jaj. Gdy czytam o depresjach Mrożka w jego "Dzienniku", mam wrażenie, że miał podobnie. Jestem zresztą jedyną znaną mi osobą, której czytanie "Dziennika" nie męczy. Mało tego, ja się odnajduję w niektórych fragmentach. I nie chodzi mi tylko o jego słabość do steków. Jak długo pisałaś książkę? - Moja pierwsza rozmowa z Mrożkiem, którą wykorzystuję w tej książce, miała miejsce w 2007 r. Można więc powiedzieć, że pracowałam nad ni�