Sławomir Mrożek w końcu publikuje swoje "Dzienniki"! I znów wychodzi na chłodnego analityka polskiej mitologii narodowej. To rzadki gatunek w najnowszej historii rodzimej inteligencji pisze Cezary Michalski w tygodniku Wprost.
Pierwszy tom długo oczekiwanego "Dziennika" Sławomira Mrożka rozciąga się między 1962 a 1969 rokiem. Rozciąga się w sensie dosłownym, bo to ponad 700 stron obsesyjnej dłubaniny w sobie samym i w innych ludziach. Ale ten akurat tom "Dziennika" (dwa pozostałe doprowadzić nas maja do roku 1999) to przede wszystkim jedna z najważniejszych polskich książek o emigracji. O podejmowaniu decyzji o ucieczce z kraju, o uświadamianiu sobie ceny takiej decyzji, proporcji zysków i strat. Dwie najważniejsze daty pierwszego tomu "Dziennika": październik 1963 i sierpień (nie marzec) 1968, to właśnie dwa najważniejsze etapy emigracji Mrożka. W październiku 1963 pisarz podejmuje decyzje o pozostaniu we Włoszech, dokąd władze wypuściły go z jak najbardziej legalnym PRL-owskim paszportem. Nawet kiedy nie wrócił do kraju, obie strony - bardziej władze, mniej Mrożek - udawały, że nie ma w tym nic nieodwracalnego. Wiza z czasem wygasła, ważność paszportu się skończył