EN

26.03.2011 Wersja do druku

Mrożek sobie, my sobie

Cykl krótkich spektakli opartych na opowiadaniach Sławomira Mrożka w krakowskiej Łaźni Nowej. Czyli festiwal możliwości odczytywania jego tekstów - pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku Gazecie Prawnej, dodatku Kultura.

Jak najlepiej przekładać prozę na scenę? Utopijna zasada Krystiana Lupy głosi, że odpowiednikiem jednego zdania z książki w teatrze powinna być jedna scena. Inscenizatorzy z teatru Łaźnia Nowa zrozumieli jednak, że takie założenie groziłoby zwykłą ilustracyjnością, brnięciem w konwencję realistyczną, psychologię, scenki obyczajowe z filozoficznymi monologami. Dlatego przyjęli regułę równorzędności tekstu i teatru, którą można w skrócie przedstawić tak: "Mrożek sobie, a my sobie. Może się gdzieś spotkamy". Celem większości tych spektakli jest stworzenie frapującego kontekstu formalnego dla dobrze znanego opowiadania, pożenienie go z nieoczekiwaną stylistyką, przekładanie słów, myśli i emocji na ruch, muzykę, formy przestrzenne. Szef teatru Bartosz Szydłowski i zaproszona przez niego grupa reżyserów przyjęli jeden warunek: nie skreślamy i nie dopisujemy Mrożkowi ani słowa, poza tym wolno robić wszystko. Autor "Tanga" był zawsze k

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mrożek sobie, my sobie

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Gazeta Prawna Nr 59 dodatek -Kultura/25.03.11

Autor:

Łukasz Drewniak

Data:

26.03.2011