Dla ludzi nie zajmujących się zawodowo polonistyką, sygnał {#au#87}"Mrożek"{/#} oznacza zrywanie boków i siku ze śmiechu. Dlatego oczekiwana wizyta w kieleckim teatrze, który właśnie gra Mrożka, może przynieść niemałe zaskoczenie. Na "Miłości na Krymie", owszem, czasem pośmiać się można, ale boki po spektaklu są w przyzwoitym stanie. Nie ma w tym przedstawieniu ani niesamowitych gagów kabaretowych, ani komicznych absurdów w rodzaju tygrysa w łazience - które to chwyty dawniej stanowiły niepowtarzalny image Mrożka. Bo Mrożek dziś już nie ten sam. Od kilkunastu, może dwudziestu lat autor "Tanga" diametralnie zmienił konwencję swoich sztuk. Dla niektórych bowiem śmiech byt głównym atutem sztuki Mrożka, dla ambitniejszych powierzchowną warstwą, pod którą należy grzebać, by wygrzebać intelektualne skarby - byli jednak i tacy, którym nadmiar śmiechu wydawał się nie do przyjęcia. {#au#405}Gombrowicz{/#} (bądź co bądź nauczyciel młodego
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Kielecka nr 97