"Edward II" Christophera Marlowe'a, przypomniany właśnie przez warszawski Teatr Nowy, uchodzi za najlepiej zbudowaną sztukę tego geniusza renesansu. Najlepiej, ale zaraz się dodaje: najbardziej wyzutą ze wzniosłości humanistycznej. Oto Marlowe maluje świat mechanizmów żądzy i okrucieństwa, w którym człowiek okazuje się istotą małą. Nie potrafi zastąpić boskiego porządku, który zdetronizował humanizm. Człowiek, zajmując centralne miejsce jako miara wartości i ośrodek świata, nie umie sprostać marzeniom humanistów: jest nikczemny, mały, popychany do czynów ślepymi namiętnościami. Nawet królewskość, za którą stała tradycyjnie sankcja boska, może być poniżana i profanowana, a pozbawiona atrybutów władza jest niczym. Tak tedy Marlowe w dobie największego triumfu humanizmu ukazuje jego bezradność i podejrzane oblicze, zapowiada kryzys wartości. To, że poszczególne postaci tragedii Marlowe'a nie posiadają własnej filozofii, że dzia
Tytuł oryginalny
Mroki okrucieństwa
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 236