"Peleas i Melizanda" Claude'a Debussy'ego w reż. Katie Mitchell w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
"Peleas i Melizanda" w Operze Narodowej jest jak sen, który przeraża i wciąga, ale człowiek nie chce się obudzić. Tym przedstawieniem polski widz został wrzucony do teatralnego świata Katie Mitchell, najwybitniejszej dziś brytyjskiej reżyserki, od lat związanej z Royal Shakespeare Company, ale też działającej na licznych scenach operowych. Jej spektakle są tak charakterystyczne, że poznajemy je, gdy tylko podniesie się kurtyna, i tak oryginalne, choć kontrowersyjne, że nie do podrobienia. Tak jak trudna do skopiowania jest również precyzja jej reżyserskiej roboty. Katie Mitchell z reguły pokazuje opowieść na wielu planach, widz śledzi ją niemal w sposób filmowy, przenosząc się w kolejne miejsca akcji. Zdarzenia toczą się płynnie, bez cięć, bohaterowie przemieszczają się w przestrzeni i w czasie, często zmieniając ubrania, a wszystko dzieje się na naszych oczach. Mnogość planów jest potrzebna, bo choć Katie Mitchell zmienia czas i mie