"Pan Poduszka" w reż. Zbigniewa Najmoły w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Anna Tabaka w Życiu Kalisza.
Najchętniej człowiek by wyszedł i udawał, że nic się nie stało. Gadać też się nie chce. Twórcom najnowszej premiery kaliskiego teatru udało się stworzyć widmowy spektakl o zawiłościach psychiki ludzkiej. Zapowiedzi reżysera przedstawienia Zbigniewa Najmoły podpowiadały podobne obrazy: świetnie ograne światłem, wyłaniające się z mroku, skąpane w jakimś na w pół księżycowym, na w pół anormalnym blasku. Tak oto "Pana Poduszkę" Martina McDonagh'a wprowadzono do pofabrycznej hali. Zaimprowizowana w umarłej przestrzeni scena jest mała, klaustrofobiczna z rozerwaną ścianą w głębi. Już sama scenografia - ta naturalna i ta "dodana" - odbiera widzowi spokój. Rzeczywistość to jedynie naskórek, który dobrotliwie oddziela od kolejnych, głębszych warstw życia - kołacze w głowie. Realny - nierealny - na tej opozycji zbudowano cały spektakl. Idzie za nią muzyka, czy raczej inkrustacja muzyczna Olgierda Futomy, idzie myśl reżysera, który tak