Nasi wielcy poeci romantyczni pisali swoje dramaty dla teatru istniejącego jedynie w ich marzeniach. Zapewniało im to niczym nie skrępowaną swobodę twórczą. Ich wolna jak ptak wyobraźnia rodziła najbardziej fantastyczne wizje, niemożliwe do materializarji na żadnej scenie teatralnej, ani w tamtych czasach, ani dzisiaj. Toteż każdy inscenizator dzieł Mickiewicza, Słowackiego czy Krasińskiego musi przekładać ich literacki tekst na swój, indywidualny język reżyserski, budować śniony przez romantyków "teatr ogromny" na miarę własnej wyobraźni i warunków konkretnej sceny. Nie ukształtował się żaden kanon inscenizacyjny dla "Dziadów", "Kordiana", "Nie-boskiej komedii". Każdorazowe wystawienie tych dramatów jest nową propozycją. Dotyczy to zarówno rozwiązań formalnych, jak i sposobu odczytania treści utworu. Najbardziej kłopotliwym dla inscenizatorów dramatem romantycznym jest, z uwagi na wymowę ideową, "Nie-boska komedia". Krasiński ukazuje w
Źródło:
Materiał nadesłany
"Trybuna Opolska" nr 41