"Extravaganza o miłości" w reż. Joanny Drozdy w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Iwona Torbicka w portalu Kultura u Podstaw.
"A w teatrze nic się nie dzieje, dyrektor Nowak nas nie zerżnie, bo jest gejem. Trzeba będzie nam penisa wyhodować" - śpiewają aktorki na koniec "Exstravaganzy o miłości" w Teatrze Polskim. W takim mniej więcej duchu jest cały spektakl, podlany sosem poznańskich fobii, doprawiony politycznym pieprzem i striptizem. Jedni ryczą ze śmiechu, inni ziewają z nudów. "Exstravaganza o miłości" przypomina garść uwag na każdy temat. Trochę o poznańskiej, drobnomieszczańskiej mentalności, trochę o sexie w wydaniu hetero i homo, trochę politycznych smaczków, trochę o uchodźcach, narodowcach, o "Golgocie Picnic" itp., itd. Miało być obśmianie prowincjonalności, skończyło się - jak to często bywa - na prowincjonalnej estetyce teatralnej, a raczej quasi-kabaretowej. Kabaretowe numery nie prowokują i nie bulwersują publiczności, bo kogo dziś zbulwersuje opowieść o sexie gejowskim, budowie waginy, roli łechtaczki czy striptiz na scenie (apetyczna Sylwia Achu,