"Wesele Figara" w reż. Keitha Warnera w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
"Wesele Figara" jest jednym z nieśmiertelnych arcydzieł muzycznych i zawsze bolesne są próby "ułatwienia" jego odbioru. Zaproszony przez Operę Narodową Keith Warner poszedł w drugą stronę, spróbował "utrudnić" odbiór poprzez wprowadzenie gagów i ciągłej krzątaniny bohaterów, ale najgorszy okazał się moralizatorski ton narracji, który zabił lekkość, frywolność i beztroską fabułę utworu Mozarta. Przedstawienie jest przeładowane, miejscami męczące, ale zawiera też kilka oryginalnych rozwiązań. Hitem jest ryzykowna scena, w której kobieta grająca rolę chłopca Cherubina musi wystąpić bez stanika. Dwuznaczność wynika tu z faktu, że chłopiec - tutaj słabo śpiewająca Austriaczka Verena Gunz - właśnie przebiera się w żeński strój. Innym rzadko spotykanym kruczkiem scenicznym jest ciągłe przesuwanie drzwi pałacu, dzięki czemu wielokrotnie zwiększa się hipotetyczna przestrzeń akcji ograniczona sceną. Filarem inscenizacji są orkiestr