Studio Gama, pozbawione twego asa atutowego A. Zaorskiego, grało bez atu, ale jak na Drozd(ż)ach. I wygrało dzięki prostym a dowcipnym monologom, kreskówkom M. Friedmana, parodiom z życia (telewizyjnego?) i benefisowi Sienkiewiczowskiemu. W wydaniu Krystyny Sienkiewicz. Wszystko bowiem przypominało obraz kabaretu Olgi Lipińskiej, zwłaszcza, że coraz więcej wykonawców z tamtego zespołu powiększa gamę Gamy (P. Fronczewski, J. Gajos, K. Sienkiewicz) a coraz mniej tu dawnych tonów utożsamiających rozrywkę wyłącznie z hałaśliwą muzyką. Nie bardzo jednak rozumiem, dlaczego Z. Sośnicka dzień po dniu (piątek - sobota) śpiewa dokładnie to samo i w Gamie i Studio-2. Mimo tego, można wybaczyć Studiu-2 ową powtórkę, bo zachęca ono do dokumentacji "wspólnego myślenia" - na razie wprawdzie w obrębie gospodarstw domowych - lecz należy się spodziewać, że ten myślowy wysiłek obejmie inne gospodarskie dziedziny. Byle nie kończyło się na
Tytuł oryginalny
Mówienie obrazem i do obrazu...
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Południowa nr 261