- Sztuka estradowa czy gra w teatrze na żywo to bezpośredni kontakt z widzem, który natychmiast weryfikuje i ocenia działania na scenie. Skupienie uwagi widza nie jest łatwe, stąd te nasze tremy, czasem śmiertelne - mówi MARIAN OPANIA. Razem ze swoim synem Bartoszem wystąpili w Elblągu podczas XVI Festiwalu Sztuki Słowa "Czy to jest kochanie"?
Co trzeba zrobić, aby oczarować widzów tak jak to się działo w trakcie Panów występu? Marian Opania: - To jedna z najtrudniejszych rzeczy. Sztuka estradowa czy gra w teatrze na żywo to bezpośredni kontakt z widzem, który natychmiast weryfikuje i ocenia działania na scenie. Skupienie uwagi widza nie jest łatwe, stąd te nasze tremy, czasem śmiertelne. Wychodzi się i w głowie kołacze pytanie: czy mnie "kupią", czy nie "kupią"? Już nie chodzi o pieniądze, kwiaty czy inne sprawy, tylko o to, żeby mnie zaakceptowali. Moja sytuacja jest jeszcze trudniejsza, bo mam swoje lata. Jak się pomylę, to: "O, skleroza, pora umierać dziadku!". A tu pytają: "To pan ma jeszcze tremę?" "Dopiero ją mam!". I jeszcze się powiększa, bo pogłębia ją świadomość, że miliony mnie oglądają. W najbliższym czasie będę "robił" Jowialskiego w teatrze TV "na żywo", a nie ma nic gorszego! Nie zgadzam się z ocenami panów Hanuszkiewicza i Seweryna, że "to dopiero jest sztuka,