Marta Górnicka pracuje wyłącznie z mówiącymi chórami - pracuje też nad ideą nowego społeczeństwa. Portret polskiej reżyserki pióra niemieckiej dziennikarki Anny Opel.
Teatr Marty Górnickiej wyrasta z pomysłu, żeby samemu chórowi pozwolić być bohaterem, żeby uczynić z niego najważniejszą (zbiorową) postać tego teatru. Nic zatem dziwnego, że pierwsza sztuka, wystawiona w 2010 roku przez polski Chór Kobiet, nosiła tytuł "Tu mówi Chór". "Wymyślenie tego chóru od samego początku było dla mnie artystyczną i polityczną koniecznością" - opowiada czterdziestokilkuletnia dziś Marta Górnicka. W tej chwili jest rezydentką Teatru Maksyma Gorkiego w Berlinie, gdzie pracuje i prowadzi badania z utworzonym przez siebie Political Voice Institute. Marsowe męskie chóry, które stały się w Niemczech firmowym znakiem Einara Schleefa oraz jednolite grupy Volkera Löscha teatr Marty Górnickiej uzupełnia o nowy typ widowiska. O chóry złożone z solistek, chóry, które pracują nad muzyczną stroną swoich tekstów, które zawsze są zarówno zespołem, jak i laboratorium badawczym pierwiastka politycznego. I tymi swoimi mówionymi oper