Był taki moment, gdy orkiestry odmawiały grania moich utworów. To, co proponowałem, było zupełnie inne. Byłem wówczas czołowym awangardzistą, pisałem muzykę, jakiej nie pisał wtedy nikt - przypominamy rozmowę z wybitnym polskim kompozytorem i dyrygentem, profesorem Krzysztofem Pendereckim.
Wywiad ukazał się pierwotnie w kwietniu 2016 roku na portalu feministycznym G'rls ROOM. Przedruk w serwisie Wysokieobcasy.pl dzięki uprzejmości redakcji G'rls ROOM-u. Paula Szewczyk: Jak to się stało, że mimo niemal 70 lat pracy twórczej płyta "Penderecki conducts Penderecki vol.1" jest pierwszą, na której dyryguje pan profesor Orkiestrą i Chórem Filharmonii Narodowej? Krzysztof Penderecki: Pierwsze spotkanie z zespołami Filharmonii Narodowej miało miejsce jeszcze w latach 60., ale wówczas byłem tylko kompozytorem. Z czasem zacząłem zdawać sobie sprawę, że też potrafiłbym dyrygować. Nigdy nie byłem do końca zadowolony z tego, jak kierują moimi utworami inni dyrygenci. Zawsze coś było nie po mojej myśli, więc zdecydowałem, że sam będę to robił. A że trzeba było trochę poczekać na wspólną płytę z Orkiestrą i Chórem Filharmonii Narodowej? Tak się po latach złożyło. Utwory, które trafiły na płytę, to efekt wyłącznie pańskiego