"Madama Butterfly" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Operze Krakowskiej. Pisze Monika Partyk w Ruchu Muzycznym.
Rozwój larwalny krakowskich motyli zdziwiłby niejednego entomologa. Gąsienica pojawiła się przed sześcioma laty w Kopalni Soli w Wieliczce jako uteatralniony koncert, w którym akcję sceniczną zastępowała baletowa. Ten niedoskonały twór miał zatrzepotać skrzydełkami w roku 2004, ostatecznie udało mu się to dopiero teraz, 25 września, a z widowiskiem w Wieliczce - oprócz nazwisk autorek choreografii i kostiumów - nic go już nie łączy. Niemniej w przypadku obecnej krakowskiej "Madamy Butterfly" Pucciniego tak entomolodzy, jak krytycy srodzy przyznają, że doczekaliśmy wreszcie imaga, czyli postaci w pełni dojrzałej. Spektakl, którego premiera towarzyszyła VI Kongresowi Kultury Polskiej, wyreżyserował i oprawił scenograficznie Waldemar Zawodziński, od lat współpracujący z Operą Krakowską (ostatnio przy "Czarodziejskim flecie" Mozarta). Podjął się niełatwego zadania zmierzenia się ze słynną i wciąż przez wielu pamiętaną inscenizacją Kazimi