EN

28.09.2004 Wersja do druku

Moskiewski gabinet i polska pralnia

- Widzowie wędrują wokół rozległej szklistej tafli, na której pozostały rozrzucone pamiątkowe przedmioty z podróży: otwarte walizki i kufry, w nich części garderoby, bibeloty, fotografie - o wystawie "Ja Ferdydurke..." w warszawskim Muzeum Literatury pisze Marek Klecel w Życiu.

- W tym roku wszyscy są specjalistami od Gombrowicza [na zdjęciu] - mówił na otwarciu wystawy Jerzy Kalina, znany artysta plastyk, autor aranżacji tej wystawy. - Wszyscy o nim wszystko wiedzą, kim był, czy był Polakiem, czy anty-Polakiem, dlaczego wyjechał, dlaczego nie przyjechał. Czy rzeczywiście wszystko wiemy? Po właśnie mijającym Roku Gombrowicza, po licznych publikacjach, wystawach, sesjach, na których wygłoszono dziesiątki referatów, wydaje się, że tak jest. A jednak nie wiemy, czy jest on rzeczywiście owym wieszczem, na którego się go kreuje, zatem i jakimś duchowym autorytetem, przywódcą? Czy jest po prostu i tylko pisarzem, wybitnym, ale może nie wielkim, bo zbyt jest prześmiewczy, krytyczny, szyderczy. Jak stawiać tak nieoczywisty pomnik? No i rzecz wcale nie ostatnia, jak Gombrowicz trafia do zwykłych czytelników i jak będzie trafiał za lat kilkadziesiąt? Tego naprawdę nie wiemy. Zamiast pomnika więc może to, co Kalina, również

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pralnia im. Gombrowicza

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie nr 217

Autor:

Marek Klecel

Data:

28.09.2004

Realizacje repertuarowe