Posypało "Burzami" w Warszawie. Przed chwilą Warlikowski w Rozmaitościach, niebawem Kilian w Polskim. No i Grzegorzewski w Narodowym, poniekąd na pożegnanie z własną dyrekcją. Tyle że to już nie "Burza", ale "komentarz do "Burzy"" pod tytułem "Morze i zwierciadło", i nie Szekspir, lecz W.H. Auden. Jest to nie tyle dramat, ile poemat sceniczny o niesłychanym bogactwie językowym. To traktat o porzucaniu sztuki na rzecz życia, które skądinąd nie musi być ani lepsze, ani mądrzejsze, jak często bywa. Właściwym bohaterem tej Audenowskiej post-"Burzy" nie jest wcale mag-intelektualista Prospero, ale Kaliban, szekspirowskie półzwierzę o morderczych skłonnościach. Ten z Audena przypomina raczej fizycznego pracownika teatru, maszynistę albo pomocnika brygadiera sceny. Jerzy Radziwiłowicz jest w tej roli absolutnie rewelacyjny i choćby tylko dla niego warto pójść do Narodowego. Co do Grzegorzewskiego - należy mu się medal świętego Jerzego za podjęcie w
Tytuł oryginalny
Morze i zwierciadło
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 3