Wreszcie udany "Makbet" - intrygująca wizja Henryka Baranowskiego
Po fali wystawień "Makbeta" inscenizacja Henryka Baranowskiego w Teatrze Śląskim jest pierwszą godną uwagi i intelektualnej refleksji. Nie ma w niej, na szczęście, bezpośrednich odwołań do rzeczywistości, doraźnych, publicystycznych wtrętów ani rozliczeń bieżącej polityki. Poważna - jak na arcydzieło Szekspira przystało - propozycja artystyczna sięga do dna ludzkiej duszy. Czasem byle podszept starcza, by obudzić w człowieku to, co w nim najciemniejsze i skryte. Zło. Przedstawienie Baranowskiego zachwyca, choć też wytrąca z równowagi, niepokoi, irytuje. Silnie przemawia do wyobraźni, pozwalając widzowi rozszyfrować ukryte tropy, znaczenia i cytaty - np. z widowisk Wilsona, Tuminasa, Kantora - na tyle jednak oswojone, że wpisują się w spójną autorską wizję. Atakuje nowatorskimi, plastycznymi rozwiązaniami. Przede wszystkim jest to twórcze odczytanie arcydzieła stratfordczyka. Reżyser poszedł śladem własnej interpretacji, według której