Z tym, że teatr może rzeczywiście wpływać na skazanych zgadza się prof. Konopczyński. - Mam doświadczenia kontaktu z osobami, które nie podejmując wcześniej żadnej pozytywnej aktywności życiowej, w trakcie prób znajdowały w sobie motywację, by nauczyć się 20 stron tekstu na pamięć. To wydaje się niewyobrażalne, ale nawet zatwardziali przestępcy uczyli się monologów o miłości czy przyjaźni. I robili to z własnej woli - opowiada.
Więzień zrezygnował z przedterminowego zwolnienia, aby nie przerwać szkolenia psa, inni uczą się na pamięć długich tekstów, by wystąpić w przedstawieniu. Polskie więzienia i areszty mają dla nich coraz więcej nietypowych zajęć. Ale czy to działa? - Po standardowej, a więc opartej na przymusie, resocjalizacji, doprowadzaniu do zmiany zachowania za pomocą systemu kar i nagród mamy ogromną recydywę. By zmienić swoje zachowanie, trzeba zmienić swoje wnętrze. A tego nie robi się, stosując przymus - przekonuje prof. Marek Konopczyński, autor książki "Metody twórczej resocjalizacji". Jak więc współcześnie najlepiej i najskuteczniej pracować z więźniami? Wchodzimy do aresztu śledczego przy ul. Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie. 951 tymczasowo aresztowanych mężczyzn (tylu może przebywać ich tu maksymalnie), w tym 49 recydywistów uzależnionych od alkoholu i 45 więźniów szczególnie niebezpiecznych. Nadzór nad nimi sprawuje 404 fu