"Osiem kobiet" w reż. Marka Mokrowieckiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Magda Piórek w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.
Z "Ośmioma kobietami" wytrzymać się nie da. Ale spektakl o nich zobaczyć warto. Gdy bydgoski teatr ogłosił, że przygotowuje na grudzień premierę komedii kryminalnej Roberta Thomasa "Osiem kobiet", niejeden pewnie westchnął, że to: po pierwsze pod publiczkę - bo jeszcze świeży jest w naszej pamięci obsypany nagrodami, bardzo teatralny film Francisa Ozonu pod tym samym tytułem, z wielkimi kreacjami najsłynniejszych francuskich aktorek, po drugie - po co pokazywać ten spektakl z tego samego powodu, po trzecie - na pewno nie da się zrobić nic lepszego niż to, co pokazał trzy lata temu Ozon. Przyznam, że idąc na premierę, też bałam się porównań i rozczarowania. Okazało się, że niesłusznie. Bo spektakl Marka Mokrowieckiego, owszem, ma czasami elementy nawiązujące do filmu, od czego pewnie uciec się nie da, opowiadając tę samą historię, ale wszelkie porównania sensu nie mają choćby z uwagi na odmienne od filmowych kreacje aktorskie. O czym opowia