Myśl wystawienia "Mordu w katedrze" powstała w początkach grudnia 1981. Wydawała się wtedy mało pociągająca. Któż myślał o historii w takich kategoriach - jako misterium walki Dobra ze Złem, podniosłych alegorii, tak dalekich od społeczeństwa, które całe zanurzone było w jej rwącym nurcie? Każdy dzień palił się w rękach historią do zrobienia. W ciągu następnych tygodni, po 13 grudnia, nikt już nie miał głowy do abstrakcyjnych dumań, co się mianowicie spełnia wokół nas - odwieczne misterium czy piece bien taite. Premierę krakowską (poprzedzoną przez warszawską w Katedrze Św. Jana) odbieraliśmy w innych nastrojach. Rozpoczynał się kwiecień, 4 miesiąc stanu wojennego, miesiąc pamięci narodowej. Pieśń chóru: "To miasto bez perspektywy, pobyt w nim nie jest trwały. Zły wiatr, zły czas, zysk niepewny, pewne niebezpieczeństwo. Późny, o późny jest czas, za późny, zgniły jest rok, Zły jest wiatr, g
Tytuł oryginalny
Mord w katedrze
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra Nr 9