Naturalną rzeczą w teatrze jest to, że z czasem przedstawienia przestają działać. Wciąż działały co najmniej trzy ze zdjętych spektakli: Lupy, Strzępki i Demirskiego oraz Twarkowskiego i Herbut. A skoro dyrektor Morawski, wbrew dobremu zwyczajowi, nie pozwolił mi się z nimi pożegnać na widowni, pozostaje mi tylko zrobić to tutaj - pisze Paweł Soszyński w dwutygodniku.com
W zeszłym tygodniu we wrocławskim Teatrze Polskim Cezary Morawski z dnia na dzień usunął z afisza aż siedem tytułów. Nie zobaczymy już "Poczekalni.0" Krystiana Lupy, "Tęczowej trybuny" Strzępki i Demirskiego, "Blanche i Marie" Cezarego Ibera, "Szosy Wołokołamskiej" Barbary Wysockiej, "Kronosu" Krzysztofa Garbaczewskiego, "Kliniken" Łukasza Twarkowskiego i "Mitologii" Pawła Świątka. Nowy dyrektor tłumaczy, że widzowie tych spektakli oglądać już nie chcieli albo że nie ma w magazynach teatru miejsca na ich dekoracje, bo przecież zbliża się w Polskim wysyp nowych premier. Naturalną rzeczą w teatrze jest to, że z czasem niektóre przedstawienia przestają działać. Powody są różne: albo wyczerpuje się temat spektaklu, albo gdzie indziej już znajdują się - intelektualnie, warsztatowo, twórczo - aktorzy. To ostatnie jest bardzo ważne, bo aktor to w teatrze ten artysta, który jest najintensywniej zaangażowany w sam proces - i dobry teatr powinien ten