"Elektra" w reż. Willy'ego Deckera w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej. Pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.
W Operze Narodowej znów zwycięża śpiew. Przeniesiona z Amsterdamu inscenizacja "Elektry" wydaje się jednowymiarowa, broni ją muzyka Straussa. (...) "Elektra żyje w kraju niczyim - przestrzeni niezamieszkanej przez nikogo", tak rozpoczyna komentarz do spektaklu Decker. "Właśnie z tego powodu z taką zaciętością i uporem broni jej granic - ponieważ tylko tu żyć może tym, co najpełniej wyraża istotę jej bytowania: sprzeciw". Te słowa idealnie wprowadzają w świat spektaklu. Pusta przestrzeń, zamknięta przerażającymi szarymi murami, pochlapanymi krwią, z olbrzymimi schodami - całkowity minimalizm scenograficzny zostanie utrzymany do końca. Żadnych zbędnych dekoracji, ozdób, zmian, nawet gra świateł została zredukowana do minimum. Scenografia Wolfganga Gussmanna ma nas przytłaczać, a z drugiej strony skoncentrować naszą uwagę na tym, co w spektaklu najważniejsze: na emocjach głównych bohaterów, wzajemnych relacjach, na owym sprzeciwie