Monodram "147 dni" to opowieść pedofila mordercy, który pogodnym głosem wytyka nam, że chcemy go oglądać. Rozmowa z odtwórcą tej roli - Januszem Łagodzińskim.
"Gazeta Studencka": Dlaczego podjął się Pan zagrania tej roli? Janusz Łagodziński: Tekst przypomniał mi emitowany kiedyś przez BBC film o pedofilu, wielokrotnym mordercy dzieci, który zupełnie bezkarnie działał przez wiele lat w Indiach. Jak się potem okazało, autor widział ten sam film i pod jego wpływem napisał "147 dni". Chciałem dodać swój głos sprzeciwu. Podobno żeby dobrze zagrać monodram, trzeba go przepuścić przez siebie. Jak to zrobić z taką postacią? "147 dni" to nie tylko monolog przestępcy, to także monolog aktora - mężczyzny, który przyszedł do dyrektora teatru i chce wstrząsnąć widzami, mówiąc o swoich wyczynach. Ja też jestem aktorem i też chcę widzów poruszyć. Druga warstwa to osobowość mordercy. Zastanawiałem się, jak takiego człowieka zagrać, i pomyślałem sobie, że powinienem sprawiać wrażenie zupełnie normalnego, kochającego. Chciałem, żeby widz miał sprzeczne uczucia. Żeby poczuł sympatię i żeby