GDYBY NIE TO, że lubimy nie tylko sielanki, ale także jubileusze; że staramy się w takich razach być oryginalni... Gdyby nie to, że raz na jakiś czas wypada okrągła rocznica urodzin lub śmierci jednego z naszych koryfeuszy pióra - krąg teatralnych doświadczeń w zakresie narodowej klasyki byłby raczej wąski. Na dobrą przecież sprawę Wyspiański naszego ćwierćwiecza to długi ciąg inscenizacji "Wesela", kilkanaście premier "Nocy listopadowej" i "Warszawianki", kilka "Wyzwolenia". Można jeszcze dorzucić bardzo popularną transkrypcję Corneille'owskiego "Cyda". I krąg się zamyka. Tu i ówdzie, sporadycznie, realizowano wprawdzie któreś z mniej popularnych dzieł Wyspiańskiego. Były to jednak próby nieśmiałe, rekonesanse zaledwie, nie zaś usiłowanie zdobycia określonych terytoriów. Setna rocznica urodzin pisarza stała się okazją do zainteresowania mniej teatralnie spenetrowanego dorobku autora "Klątwy". I okazało się, �
Tytuł oryginalny
Monolog o miłości
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 155