Klasyka operowa wychodzi z mody, z premier sezonu można by ułożyć repertuar teatru awangardowego - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Gdzie te czasy, gdy widz miał pewność, że w dowolnym momencie może obejrzeć "Traviatę", "Carmen" lub "Toskę". Zagorzałym przeciwnikom opery, twierdzącym, że jest ona skazana na wymarcie, bo wyłącznie odkurza to, co wszyscy dobrze znają, wytrącono oręż z ręki. Jeśli decydowano się na utwór któregoś z wielkich mistrzów przeszłości, wybór był ambitny: na przykład trudny do wystawienia "Otello" Verdiego (Opera Wrocławska). Odrabianie zaległości Częściej dyrektorzy proponowali jednak rzeczy rzadko obecne w Polsce: "Ariadnę na Naxos" Straussa (Kraków) czy "Rusałkę" Dvořaka (Bydgoszcz). Obie te premiery są przykładem teatru tradycyjnego, ale na wysokim poziomie. Warszawa po latach postanowiła wrócić do Wagnera, wystawiając "Latającego Holendra" . Poznań nastawił się na znaleziska wygrzebane w archiwach, takie jak "Demetrio" zitalianizowanego Niemca z pierwszych dekad XIX w. Johanna Simona Mayra (Poznań). Dziś na operowej scenie nic n