Monikę Dzienisiewicz - aktorkę, pedagoga - zmarłą 25 czerwca b.r. wspomina Witold Sadowy.
Kiedy w piątek wieczorem 25 czerwca 2016 roku oglądałem Fakty w TVN, zadzwonił telefon. Była to Ewa Decówna. Pytała, czy słyszałem, że Monika Dzienisiewicz miała wypadek samochodowy. Nie wiedziałem. Kilka godzin później zatelefonowała Krysia Gucewicz. Z porażającą wiadomością, że Monika Dzienisiewicz nie żyje. Prowadziła samochód. Dostała wylewu. I już jej nie ma. Prosiła, abym napisał o Monice w "Wyborczej". To był dla mnie szok. Nieoczekiwany jak grom z jasnego nieba. Odżyły wspomnienia. Czasy kiedy jeździłem z Krysią Gucewicz do Krynicy. Spotykaliśmy tam w ZAIKS-ie Monikę Dzienisiewicz i jej męża znakomitego aktora Andrzeja Kopiczyńskiego. W jadalni siedzieliśmy przy jednym stoliku. Biesiadowaliśmy wspólnie. Prowadziliśmy długie rozmowy o teatrze. Wypijając przy tym spore ilości wina. Monika była koneserką. Któregoś dnia, przypadkowo w pobliskim sklepie trafiliśmy na lepsze i znacznie tańsze. Wykupiliśmy wszystkie butelki. Andrze