Listopadowy program w monachijskiej Staatsoper otwiera "Eugeniusz Oniegin" Piotra Czajkowskiego w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego.
To powrót głośnego przedstawienia, które premierę miało przed rokiem. Pod dyrekcją znakomitego Kenta Nagano występują wspólnie niemieccy i rosyjscy artyści. Nie brakuje subtelnych, ale i widowiskowych scen ze znakomitym wykorzystaniem światła i ruchu scenicznego: na przykład świetnej sceny walca, w interpretacji Warlikowskiego tańczonego wyłącznie przez mężczyzn. Publiczność ze słynącego z konserwatyzmu Monachium otrzymuje jednak w postaci "Eugeniusza Oniegina" twardy orzech do zgryzienia. Reżyser chciał uczynić romantyczną operę jak najbliższą współczesnemu widzowi, dlatego całość rozgrywa się w sali dyskotekowej z błyszczącą kulą u sufitu. Jednak do nowoczesnej choreografii tamtejsza publiczność zdążyła się już przyzwyczaić, choćby dzięki spektaklom Andreasa Kriegenburga czy Williama Friedkina. Znacznie bardziej dyskusyjna jest interpretacja psychologiczna tytułowego bohatera, jakiej dokonał polski reżyser. Sięgając do osobist