EN

2.03.2011 Wersja do druku

Monachijski sukces Grzegorza Jarzyny

Premiera opery "Dziecko i czary", była wydarzeniem: wielu chętnych przed wejściem, tłumy na widowni, w tym dyrektorzy innych teatrów i festiwali. A po przedstawieniu owacje: dla wykonawców (choć na tej scenie słyszałem znacznie lepsze głosy), dla dyrygenta Kenta Nagano i dla Grzegorza Jarzyny oraz ekipy jego polskich współpracowników - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Początek przedstawienia w monachijskiej Staatsoper w reżyserii Grzegorza Jarzyny wygląda jak dziesiątki innych spektakli według obowiązującej mody inscenizacyjnej. Domek, w którym rozgrywa się bajkowa opowieść muzyczna Maurice'a Ravela "Dziecko i czary", został zastąpiony kontenerem tira. Gdy jedna ze ścian unosi się do góry, mamy ekran dla filmowanych zbliżeń wykonawców, bo technicy z kamerami oczywiście krążą po scenie. Obejrzyjcie raz jeszcze - zdaje się mówić reżyser. I zgromadziwszy ten arsenał znanych środków, zaczyna się nimi bawić. Kiedy w operze Ravela bajkowy świat zdominuje ten realny, technika zacznie się psuć, a Jarzyna pokaże, jak bez niej w teatrze wykreować czary. Wystarczy odpowiednie oświetlenie i oto sztuczny las ożywa, staje się groźny, ale i zabawny, bo reżyser zachowuje dystans do opowiastki. Świetnie natomiast buduje jej klimat. U Ravela tajemnicza atmosfera narasta, bo przeciw niesfornemu dziecku buntują się

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Monachijski sukces Grzegorza Jarzyny

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita online

Autor:

Jacek Marczyński, Monachium

Data:

02.03.2011

Wątki tematyczne