Odnowa w teatrze to tylko dobre spektakle. Tylko i aż. Znaczące, mądre, perfekcjonalnie grane - nigdy nie zmarnują się, zawsze dotrą do widza. W telewizji te oczywistości podlegają jeszcze zwielokrotnieniom. Spektakl ostatniego poniedziałku - "Moliere, czyli zmowa świętoszków" Michała Bułhakowa w reżyserii Macieja {#os#293}Wojtyszki{/#} o tej odnowie (rozumianej jak wyżej) świadczy dobitnie. Był to spektakl świetny aktorsko i reżysersko, fascynujący operatorsko (istotnie, jak zapowiadano we wstępie, ruchliwe, nerwowe, dynamiczne kadry robione kamerą z ręki...) Przedstawienie o niepotrzebnej służalczości wobec władzy, która zawsze (służalczość) zawiedzie, jako, że władza bywa despotyczna i kapryśna, a władca często tyranem. Perypetie Moliere'a - znane - z Ludwikiem XIV, a właściwie perypetie z "Tartuffe'm", który oburzył określone środowiska i ściągnął na pisarza odwet i niełaskę króla, niegdyś patrona - to sytuacją kl
Tytuł oryginalny
Moliere, czyli zmowa świętoszków
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura