Ułożony przed trzema laty przez Konstantego Puzynę katalog teatralnych chwytów inscenizacyjnych robi na naszych scenach zawrotną karierę. Reżyserzy potraktowali poważnie ten spis pomysłów i korzystają zeń ile się da. Jerzy Wróblewski wziął ich do Moliera od razu kilka, licząc zapewne na większy efekt. Wyszedł też z popularnego skądinąd założenia, że klasyki nie można grać normalnie, że komedia pokazana jako zwykła komedia nikogo nie jest w stanie rozbawić. Dlaczego? Bóg i... reżyser raczy wiedzieć. Jako chwyt naczelny Wróblewski wybrał z katalogu Puzyny nr 15 - parodię. W jednoaktówce "Improwizacja w Wersalu'' zastosował ją nawet udatnie, podśmiewając się z dwóch wrocławskich teatrów - Pantomimy i Laboratorium. Parodystyczne zabawy w "Chorym z urojenia" nie prowadzą do niczego. Każda niemal scena, każda rola jest prowadzona w innej konwencji, w sumie daje to obraz nie tyle śmieszny, co żałosny
Tytuł oryginalny
Molier z seksem
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wrocławia nr 78