Francuzi pokazali się jak ubodzy krewni, bo gdyby nie Andrzej Seweryn i Serge Bagdassarian, aktor o ormiańskim korzeniach, to nie byłoby co oglądać. Ale minister finansów się cieszy. Dziewięciu aktorów, scenografia da się zmieścić w dwa tiry - tanio jak w Geancie - o spektaklach Komedii Francuskiej, zaprezentowanych w Warszawie pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Rola Andrzeja Seweryna to jedyny atut wizyty Komedii Francuskiej w Teatrze Narodowym. Można by powiedzieć, że Francja obeszła się z Polską i "nowymi" krajami członkowskimi Unii Europejskiej jak z ubogimi krewnymi. By uczcić swoją prezydencję w UE, wysłała na jej wschodnie rubieże Komedię Francuską z "Pociesznymi wykwintnisiami" Moliera [na zdjęciu próba] i "La Festą" Scimone'a. Sęk w tym, że to Francuzi pokazali się jak ubodzy krewni, bo gdyby nie Andrzej Seweryn i Serge Bagdassarian, aktor o ormiańskim korzeniach, to nie byłoby co oglądać. Ale minister finansów się cieszy. Dziewięciu aktorów, scenografia da się zmieścić w dwa tiry - tanio jak w Geancie. Ganiona za tradycjonalizm Komedia Francuska zapragnęła być nowoczesna. Pokazując współczesną "La Festę" w reżyserii Galina Stoeva, proponuje, niestety, taki rodzaj teatru, jaki Molier w"Pociesznych wykwintnisiach" wykpiwa za schlebianie modom. Banalna sztuczka eksploruje popularny dziś