(Wywiad z Jerzym Gołaszewskim, inscenizatorem i reżyserem: "Chorego z urojenia")
Było to w toruńskiej "Pomorzance". Niedziela południe, kawiarnia polna. Szukam wolnego stolika i nagle... spotykam roześmiane oczy dyrektora Teatru Ziemi Pomorskiej Brackiego. - "Do nas redaktorze!" - zagadał - Prosimy! Jakoś się tam zgnieciemy i zmieścimy we trzech przy naszym stoliku! Tym trzecim był Jerzy Gołaszewski. Stąd moja znajomość z tym miłym artystą i wywiad. Mówiło się o wszystkim i niczym... ot! jak to przy czarnej kawie!... i o wizycie Halifaxa w Rzymie i postępach gen. Franco, - a skończyło się oczywiście na teatrze, jako temacie najbliższym naszej trójcy. Dużo usłyszałem nowych dla mnie rzeczy o Leonie Schillerze i Drabiku, z którym stykał się Gołaszewski jak najbliżej w okresie najlepszego rozwoju Teatru im. Bogusławskiego i pod których wpływem długo pozostawał, póki pewne koncepcje inscenizacyjne nie zindywidualizowały się w nim przepuszczone przez filtr własnego mózgu i nie przerodziły w twory rdzennie własne.